HARPAGAN- 16.10.2010- sprawdzian wytrzymałości.

Ostatnie- ale za to najcięższe zawody w tym roku. W sumie to spodziewałem się, że będą ciężkie ale nie aż tak. Jak ktoś myśli, że GIGA w maratonach jest trudne to niech się wybierze na HARPAGANA 😉

Założeniem zawodów HARPAGAN jest przejechanie rowerem 200 kilometrów z limitem czasu 12 godzin i zaliczenie 20 punktów kontrolnych- mapy z zaznaczonymi punktami dostaje się 3 minuty przed startem.

W sumie to odległości się nie obawiałem- a raczej właśnie tej nawigacji w terenie.

Jak się później okazało to i odległość dała mi się we znaki- ponieważ na ok. 110 kilometrze doznałem lekkiej kontuzji przeciążając mięsień i musiałem znacznie zwolnić.

Nie obyło się też bez ekstremalnych przeżyć- jako pierwszy wymyśliłem skrót przez… jezioro… a właściwie bród na drugi brzeg- dzięki czemu mieliśmy zaoszczędzić około 4-5 kilometrów. Z mojego pomysłu skorzystało później wielu rowerzystów.

Ostatecznie zaliczyłem 13 punktów kontrolnych z 20, wjeżdżając na metę po 11 godzinach i 33 minutach po przejechaniu 187 kilometrów.

Swoją drogą to te 200 kilometrów to głęboka teoria- mam wrażenie, że trzeba trochę do tego dołożyć jeśli ktoś chce zaliczyć wszystkie 20 punktów i zdobyć tytuł HARPAGANA (o ile zmieści się w limicie czasu). Tym razem udało się to zrobić 2 osobom na 300 startujących. Następnym razem planuję dołączyć do tego grona.

PS. W bazie zawodów- gdzie nocowałem przed startem raczej nie za bardzo da się wyspać- przynajmniej jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do nocowania w takim tłumie. Więc jeśli ktoś planuje się dobrze wyspać to chyba lepiej wybrać pensjonat lub jakąś agroturystykę 😉

Podsumowując super impreza i warto spróbować się ze swoimi słabościami.

.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Spam Protection by WP-SpamFree Plugin